Marduła 2025

17 Bieg Marduły miejsce 89 na 189 startujących, czas 4:37:49, waga 77,1kg. Start sobota, godzina 7:00. Pierwszy bieg tatrzański 31km i 2200m up.

Przygotowanie – formę przygotowywałem od lutego i wyszło to bardzo dobrze, m.in długie wybiegania Ślężańskie i spokojne biegi wrocławskie. W niedzielę mocna Małą Sobótka z 400m up, wtorek crossfit Prawdziwkowy, środa luźne bieganie. Ostatnie 2 tygodnie luzowałem z obciążeniem z uwagi na problem z kolanem (przyparcie rzepki lub/i ITBS) po crossficie trochę obawiałam się bo zmęczenie mięśni długo trzymało ale zeszło idealnie w piątek.

Fizycznie – w czwartek Tomek mnie zatejpował, na 7km w dolinie Jaworzynki poczułem przez chwilę lewe kolano, później się uspokoiło do końca biegu, na zbiegu z Karb mocno łapały (tak wiązkowo od wewnętrznej) brzuchate lub płaszczki ale też puściły, na podbiegu na Kalatówki i na ścieżce nad reglami łapały przywodziciele ud. Pod koniec Doliny Białego mocno potknąłem się lewą nogą o kamień i ucierpiał paluch. Rehabilituję palucha jak po Kudowie (kaletka).

Żywienie – idealnie, to co zaplanowałem to zrealizowałem, w końcu dużo jadłem i piłem. Makaron na kolację, na śniadanie makaron + biała bułka z dżemem, 2 łyki kawki + 200m kofeiny i żel 15 min przed. W trakcie biegu alarmy: picie co 10 min, żel co 31 min, salt stick co 41 min. Łącznie zjadłem 6 żeli i 5 salt sticków. Piłem kubek na każdym z 3 punktów żywieniowych + bukłak 2 litry. Z uwagi na dobre warunki i chłód nie musiałem uzupełniać picia.

Sprzęt – na krótko, plecak, pas, w pasie pusty bidon do uzupełnienia (nie był potrzebny), kubeczek do picia. Słusznie nie wziąłem kijów bo na największych stromiznach nieprzydatne by były a na mniejszych to biegłem.

Warunki – praktycznie idealne, 11 stopni i pełne zachmurzenie. Prze pierwsze 10 minut kropił deszczyk i zbieg z Nosala był ciężki przez mokre skały i ziemię ale później już nie dało się odczuć negatywów. Na Świnickiej pizgało ale tylko do Kasprowego.

Trasa – podbieg na Nosal trudny do marszu, początek na Jaworzynkę można biec, później ciężko, Karb i Świnicka to walka o życie, zbieg z Kasprowego początek trudny ale być może można było mocniej cisnąć, im niżej tym łatwiej i można przycisnąć. Gdyby nie skurcze to cisnąłbym bardziej na podbiegu na Kalatówki i na ścieżce nad Reglami.

Przebieg – Pierwsze 2 kilometry trzymam się Piotrka, który nadaje dobre tempo, odpuszczam dopiero na pierwszym podbiegu na Nosal, w międzyczasie ustaje deszcz. Nosal osiągam w kilka minut przed rozpiską w dodatku nie czuję zmęczenia. Zbieg z Nosala jest mega trudny, szczególnie w warunkach gdy podłoże jest mokre, ciężko rozwinąć większą prędkość.

Na pierwszym PK chwytam kubek wody, witam się z Jurkiem i lecę na Jaworzynkę. Na Jaworzynkę na początku biegnę, później raczej idę bo stromizna robi się dość duża jak na mój bieg. Murowaniec mijam w biegu i później mozolna wspinaczka na Karb, z Karbu zbieg mega ciężki. Ponowna wspinaczka na Świnicką, z przełęczy na Kasprowy bieg, bywa tam trochę podpórkę ale chopki są niewielkie. Z Kasprowego pierwsze 2km zbiegu mega trudne później coraz łatwiej. Z Kuźnic na Kalatówki kocie łby trochę podbiegałem tylko bo już skurcze łapały ale i tak byłem w szoku że miałem dużo sił. Na Ścieżce nad Reglami asekuracyjnie, zbieg Białego podobnie. Gdybym miał siłę to z 10 minut mógłbym zbić

Ocena – 10/10 wszystko zagrało, lewe kolano wytrzymało trudy biegu i w ogóle nie doskwierało, żywienie idealnie zrealizowane, plan pobity o 20 minut więc czego chcieć więcej.

oficjalne wyniki + raceresult
aktywność w RTM
aktywność Strava