30 Bieg na Ślężę

Bieg na Ślężę miejsce 89 na 204 startujących, czas 41:50, waga 80,4kg. Pierwszy w karierze vertical gdzie biegnie się tylko pod górę z metą na szczycie. Bieg króciutki acz intensywny 5,10km i 530m up.

Fizycznie – dobrze, w trakcie biegu nie odczuwałem żadnych negatywnych fizycznych dolegliwości. Przed biegiem pracowałem nad spiętym brzuchatym (wewnętrzna głowa) w lewej łydce dwójką lewej nogi. Coś tam rozluźniłem ale po powrocie czuję więc do wyprostowania u fizjo.

Gdy na końcówce cisnąłem już na maksa to wydawało mi się, że blokerem nie były nogi, które jakoś nie czułem a kardio i oddech.

Żywienie – dobrze, wiele tego nie było. Standardowa kanapka o 8:00 humus + warzywa oraz miska makaronu i 1 morela. Po przyjeździe 2 figi a po rozgrzewce, 15 min przed biegiem standardowo 1 żel. Na trasę wziąłem softflask z 100ml ale nie skorzystałem, głównie pod cel uzupełnienia po biegu.

Warunki – ciepełko 19 stopni i pełnie słońce. 95% trasy w cieniu a ciepła nie odczuwałem więc raczej bez negatywnego wpływu. Na ostatnim km śliskie stały ale ogólnie warun bardzo dobry.

Przebieg – PacePro rozpisałem na 40 minut, pierwsze 1,5km do podbiegu pod Wieżyce -1:30, które planowo straciłem na podejściu, po Wieżycy gdzie nie było dużej stromizny gdzieś do 3km w okolicach 0:00, może lekki minus – to odpuszczenie widać na wykresie tętna. 3-4km gdzie gradient skoczył do 15-20% przejście w szybki chód w efekcie zjazd na +1:30. Ostatni km od skrzyżowania ze ścieżką pod skałami głownie ponownie bieg ale i tak ciut wolniej niż zakładane. Końcówkę cisnąłem już na maksa, pewnie za późno zacząłem. Ostatecznie koniec na +1:50.

Wniosek: po Wieżycy, 3km trzeba cisnąć mocniej żeby zrobić zapas na 4km, ew. wiadomo 4km biec a nie iść.

Ocena – 8/10. Podbiegi to nie jest moja mocna strona, dlatego trzeba nad nimi pracować. Ocena indywidualna RMT=608 co jest historycznie najwyższym moim osiągnięciem. Krośnice 2023=605 a najlepszy górski bieg Lhoste=551. Na pewno mogłem wcześniej przycisnąć bardziej bo dopiero w ostatnim km tętno skoczyło powyżej 170 ale się nie zmobilizowałem. Szacunki RMT trochę pobite więc wstydu nie ma. Więcej pod górkę chyba ciężko mi aktualnie wyciągnąć.

W biegu raczej wyprzedzałem niż byłem wyprzedzany, na wolnym 4 km być może słabe otoczenie biegowe być może nie mobilizowało do ekstremalnego wysiłku, a może po prostu też byłem słaby. Zmobilizowałem się na maksa dopiero od krzyżówki ze ścieżką pod skałami co było zakładane.