Maraton Opawski na Festiwalu 3xKopa

Maraton Opawski OPEN 34 miejsce na 94 zawodników. Widowiskowo – świetnie trasa z pięknymi prawdziwie górskimi ścieżkami i widokami. Biegowo – dla mnie zajazd, 2.2k up to bardzo dużo jak na 41 km, trasa w wielu miejscach mocno stroma zarówno na podejściu jak i na zbiegu. W drugiej pętli mocno doskwierał upał 20+ stopni i pełne słońce. Patrząc na czasy nie tylko dla mnie drugie kółko było zabójcze. Drugie kółko ma tylko 2 km więcej i tyle samo przewyższeń co pierwsze a czas okrążenia spadł mi z 2:37h na 3:53h. Mimo takiej masakry czasowej o dziwo w generalce spadłem tylko o 4 pozycje z 30 na 34. To pokazuje, że inni też lekko nie mieli.

Fizycznie – pierwsze kółko super, drugie bardzo ciężko – sporo skurczów (przywodziciele, dwójki, brzuchate) bywało, że nawet na zbiegu musiałem się na chwilę zatrzymać. Z bólów jedynie po raz pierwszy zbite stopy i to mocno – to pewnie przez rzadkie bieganie górskie w ostatnich miesiącach. Do poprawy więcej biegania po Ślęży na początku sezonu. Mimo iż zaliczyłem już biegowo m.in 72 km i 2.6k up na Sudeckiej Żylecie to jeszcze nigdy tak się nie zniszczyłem fizycznie i emocjonalnie. Na mecie nie mogłem powstrzymać łez, że ta katorga w końcu się skończyła. Być może miałem zbyt wygórowane plany i oczekiwania. Track w zegarku miałem ustawiony na optymistyczne 5:45h ostatecznie skończyłem na 6:30. RMT szacował na 6:06h-6:11h. Moje 5:45h dało by kosmiczne 15 miejsce więc widać, że było nierealne.

Żywienie – zagadka ale raczej słabo, 2 dni przed zawodami po raz pierwszy testowałem “ładowanie węgli” czy zadziałało na plus czy na minus ciężko powiedzieć. Zaraz przed biegiem wszedł baton a na trasie tylko 3 żele, dużo izo i coli. Żeli na pewno za mało mało, na dużo krótszych dystansach wcinałem po 4-5 a teraz przez wcześniejsze łądowanie wungli chyba miałem dosyć słodkiego. Po wciągnięciu żela w ogóle nie czułem mocy. Poszło też 5 salt sticków ale na skurcze nie pomogły. Być może za mało piłem bo nie mogłem użyć planowanego bukłaka 2l gdyż zapomniałęm wziąć zamknięcia. Lecialem więc na 0,5l flasku i choć nie czułem specjalnie doskwierającego pragnienia, to podświadomie, pomiędzy punktami żywieniowymi (były 4) na pewno za bardzo oszczędzałem wodę. Do poprawy.

Warunki – pierwsza pętla fajne – 8-12 stopni, druga 20+ i pełne słońce. Na końcowym podejściu pod Biskupią Kopę w zacienionych miejscach obok trasy leżał śnieg. Najchętniej bym się w nim wytarzał, ostatecznie musiałem poprzestać na wsadzaniu go sobie na głowę, kark, pod koszulkę. Trasa w 99% sucha, w 1% na szlaku strumyk, woda i błoto praktycznie nie do ominięcia. Dużo wąskich górskich ścieżek.

Organizacja – super, punkty żywieniowe dobrze zaopatrzone i pięknie dopingujące. Na minus drobne nieporozumienie z przedwcześnie zamkniętym parkingiem i biuro zawodów daleko od startu (przepak i jedzonko).

Ocena – ciężko jednoznacznie ocenić, miejsce w 45% w 36% stawki nie urywa, dawno tak daleko w biegu się nie uplasowałem. Przechodzenie z dystansu biegu z 20-30 km na maraton zwiększa trudność nie tylko w dystansie ale też w poziomie rywali bo tu zapisują się już głównie osoby zaprawione w bojach. Ale być może to tylko wymówka ;-)

Sam festiwal jak i maraton godny polecenia. Z zastrzeżeniem, że 2 kółko daje popalić. Podobno 3 kółko jest proste i mocno biegowe.

#3xkopa #3xkopa_2024 #maraton #bieganie #bieg #run #running #pokrzywna #góryopawskie

Główne wnioski:
* na razie odpuścić ładowanie węgli
* minimum 1 żel na 1h
* więcej biegania na Ślęży, szczególnie na początku sezonu
* maraton i więcej niż 2k up to na razie bardzo dużo dla mnie